Health & Fitness

Z chwilą opublikowania tego posta, rozpoczynam na moim blogu dział Health&Fitness.
Nie to, żebym była znawczynią w tym temacie, ale od 8 lat zmieniłam swoje podejście do odżywiania się, dbania o zdrowie i ćwiczeń. Zaczęłam jeść inaczej i żyć inaczej.




Niewiele osób wie, ale może to właśnie ten moment, aby o tym powiedzieć... 5 lat temu mój układ immunologiczny zaczął zupełnie szwankować z powodu spadku liczby leukocytów we krwi.
Szpik kostny, śledziona, węzły chłonne, grasica przez małą ilość białych krwinek zaczęły poddawać się wirusom, bakteriom i innym patogenom.
Mój stan był naprawdę bardzo ciężki i mógł zakończyć się śmiercią. Mój stan lekarze określili jako stan przed-BIAŁACZKOWY. Jakby tego było mało wstępnie zdiagnozowano u mnie borieliozę  i liczne alergie pokarmowe.  Nigdy nie zapomnę tego stanu kiedy organizm na tyle się poddał, że nie byłam w stanie poruszać się o własnych siłach. Bóle w stawach stóp uniemożliwiły mi chodzenie. Aby skorzystać z toalety byłam zanoszona do niej na rękach. Ze zdrowej osoby prowadzącej poważne wówczas biznesy :) stałam się nieporadna jak dziecko. Choroba wykluczyła mnie z życia na ponad rok.
Taka przerwy w branży mody, w której pracowałam bardzo intensywnie to na tyle długi okres czasu, że świat zaczyna o tobie zapominać (Maciej Zień w swojej książce "Więzień sukcesu" idealnie opisuje to co wtedy spotkało także mnie). Nigdy później nie udało mi się wspiąć tak wysoko, a dopiero zaczynałam, miałam 23/24 lata.




Lekarze koniecznie wzywali do hospitalizacji...ale ja trafiłam na człowieka, który przedstawił mi świetnego lekarza dr Maciej Wszelaki. I jak sugeruje jego nazwisko, okazał się lekarzem o wszelakich zdolnościach. Dr Wszelaki prócz tego, że jest homeopatą i specjalistą akupunktury jest także irydologiem. Bada z tęczówki oka :)
Zioła, którymi zaczęłam być leczona sprowadzaliśmy z całej Europy (odkryłam wtedy prawdę, że w Polsce mamy mnóstwo dobroczynnych roślin).
Ściągaliśmy też leki ze Stanów Zjednoczonych, stosowano u mnie stopniowaną autohemoterapię polegającą na podawaniu mi potencjalizowanej własnej krwi razem z lekami ( w celu lepszego i przyśpieszonego wchłonięcia leku). Brałam udział w kilku sesjach akupunktury także z moją własną krwią, raz w tygodniu podawane mi były cholernie drogie kroplówki z witaminą C i robiono mi jakieś zabiegi namagnesowania ciała ( nie wiem jak dokładnie się to nazywało, być może coś pokręciłam), a wszystko w imię tego, by zwiększyć odporność mojego organizmu, który zupełnie się poddawał.



Prócz najbliższych mi osób (a i oni niewiele widzieli, bo mieszkałam w Warszawie z dala od wszystkich, wiele też nie mówiliśmy, by nikogo nie martwić) nikt nie wie o mojej chorobie, co zapewne po tym poście wywoła falę zdziwienia. Byłam przecież taka samodzielna. Taka dzielna. Aha...Pozory...

Po dwóch tygodniach stosowania się do zaleceń medycyny niekonwencjonalnej i pod okiem dr Macieja Wszelakiego moje wyniki poprawiły się fenomenalnie.
W międzyczasie toczyłam telofoniczny bój z tatą, który uważał, że sprawa jest na tyle poważna, że powinnam iść do lekarza, tak jak sugerują lekarze medycyny konwencjonalnej. Chodziłam zatem, ale tylko po to, aby ich posłuchać i uspokoić tatę. Zupełnie przelatywało mi koło ucha to co do mnie mówili. Oddałam się w ręce dr Wszelakiego.
W szpitalu zapewne karmili by mnie antybiotykami, które zabijałyby mnie jeszcze szybciej.

Po tym okropnym czasie choroby musiałam zmienić dużo rzeczy w swoim życiu.
Nie, nie musiałam.
Ja chciałam.


Do dzisiaj stosuję homeopatię. Naprawdę w OSTATECZNOŚCI decyduje się na antybiotyk, zwłaszcza jeśli sprawa dotyczy "kobiecych" problemów, na co jeszcze zioła nie wystarczają :)
Poznałam całe mnóstwo dobrodziejstw NATURY. Naturalnych składników przeciwzapalnych, dobrodziejstw kiszonek i tego jak dbać o jelita, w których wszystkie choroby mają swój początek.

To co musiałam przeżyć wydaje się odmieniło moje myślenie, nawyki oraz - w co głęboko wierzę- wygląd i samopoczucie.



Teraz postanowiłam, że jestem już gotowa na to, aby podzielić się z wami moją historią, która już daleko za mną i tworzyć dla was inspiracje oraz solidne podstawy zdrowego, pięknego i cennego życia.



Wiele z nich mogą już być dla ciebie znane, a inne nieco dziwne.
Mam nadzieję, że czytanie, tego co napisze w tym dziale pogłębi świadomość przeobrażającej się miłości do samej siebie.

Niech każda z nas będzie z dnia na dzień bardziej zmotywowana do tego, by znaleść w swoim życiu miejsce na troskę o siebie.












Komentarze